wtorek, 4 lutego 2014

                                                 Artykuł z sierpnia..


Witam mam na imię Beata i od trzech lat mieszkam w Londynie . Ostatnio zostałam poproszona przez Ewe o napisanie artykulu ,zgodzilam sie mimo tego, ze nigdy wczesniej tego nie robilam,wiec mam nadzieje ze w jakis sposob uda mi sie napisac cos ciekawego i moze w jakims stopniu pomocnego.
 Zacznę jeszcze raz od samego początku ,mam 26 lat i od 9 miesiecy staram sie pogodzic z tym ze w moim ciele zamieszkał pewien skorupiak z rodziny RAKOWATYCH...tak to tłumaczylam mojej malej siostrze. Zagniezdził sie w moim biodrze i uparcie twierdzi że jest mu tam dobrze i jak narazie nie zamierza zmieniac adresu, tak wiec mam niechcianego lokatora w swoim ciele...
Przez ostatnie miesiące,zalewajac się lzami kilkakrotnie juz skonczylam swoje zycie,niestety bez sensownej puenty dlatego pomyslalam ,ze nie czas mi jeszcze odejsc,trzeba powalczyc o siebie o tych, ktorym na mnie zalezy i o swoje marzenia, a jest ich niemalo wiec walka musi byc ostra i wytrwala,lecz zeby taka byla potrzeba duzo sily,wiary i sztabu "zolnierzy"(tu mam na mysli osoby bliskie memu sercu i te, ktore sa z rakiem na TY czyli lekarzy) ktorzy pomoga przez to przejsc najlepiej jak to mozliwe a wiadomo ,ze to nie nalezy do najlatwiejszych rzeczy.
 Jak juz pisałam wcześniej od 9 miesiecy zyje z rakiem kosci a zwie sie on chondrosancoma,jest nowotwrem zlosliwym. Dal mi znac o swoim istnieniu niepokojacym bolem nogi i pachwiny i tak wlasnie powinnam zaczac swoja historie....
Od stycznia 2012r zaczeła bolec mnie wyżej wymieniona pachwina, na poczatku bol byl niewielki wiec go zlekcewazylam i tak przechodzilam 4 miesiace do kwietnia,potem do bolu pachwiny doszedl bo uda i wraz z jego codziennym nasialeniem zastanawialm sie czym moze byc spowodowany.Do glowy przychodzily rozne teorie,ze to od wysilku,ze naderwany miesien, ze moze rwa kulszowa itd.nigdy nie przypuszczalam ze moze to byc cos tak bardzo powaznego,choc przyznam ze czasem switalo mi to w glowie lecz szybko staralam sie uciec od tych mysli.Tak minely kolejne trzy miesiace w nadziei ze moze samo przejdzie jednak jak sie pewnie domyslacie tak sie nie stalo..W lipcu zdecydowalam ze zasiegne opinii lekarzy i w tym celu zdecydowlam zjechac do Polski, poniewaz pomyslalam, ze tam bedzie latwiej ze wzgledu na jezyk i prosciej ze wzgledu na rodzine ktora tam wlasnie mieszka..
I tak zaczeło się dochodzenie co mi dolega, bieganie od lekarza rodzinnego do szpitala ortopedycznego , od zdjec rtg do tomografii komputerowej i w koncu po trzymiesiecznym maratonie biopsja... i kolejny miesiac oczekiwania na jej wynik....
07.11.2012r to dzień, który bezpowrotnie zmienil moje zycie.
DIAGNOZA (...)rak kości miedniczej(...)
09.11.2012r ogłoszenie stanu wojennego czyli rozpoczęcie walki o zycie ,dzien pierwszej chemioterapii,ktora trwala 5 miesiecy,i zmniejszyla mojego lokatora o 3 cm,wynik malo satysfakcjonujacy przy 16 cm, ktore zdiagnozowano.
Po chemioterapii lekarze stwierdzili ze zastosuja jeszcze 2 miesieczna radioterapie i to byloby na tyle z tego co maja mi do zaoferowania,bo niczego wiecej w moim przypadku zrobic sie nie da. Innego zdania byl moj facet i znajomi ktorzy umowili mnie na spotkanie z wyzej wymieniona Ewa..a wiec kim jest Ewa? Wedlug mnie Ewa jest moja nowa opcja przy braku opcji na jaki skazali mnie lekarze w Polsce... Ale zaczne od poczatku...Piewszy kontakt z Ewa mialam w Marcu tego roku podczas pobytu w Londynie, i jak juz wczesniej pisalam zostalam umowiona na to spotkanie bez mojej wiedzy a juz tym bardziej checi poniewaz zgodnie z moimi przekonaniami jesli lekarze nie dali rady skurczybykowi to jakas pani co to czaruje rekami tym bardziej nic nie wskura..no ale jak to mowia, tonacy brzytwy sie chwyta, wiec poszlam,zobaczylam ,poznalam i mysle ze w jakims stopniu przekonalam do jej praktyk.
Ewa jeśli miałabym opisac ja swoimi slowami jest osoba, ktora pomaga innym w sposob dla mnie do tej pory zadziwjajacy i nadal niezrozumialy,swoja energia potrafi zdzialac cuda i nie boje sie uzyc tego okreslenia poniewaz w miom zyciu wlsnie to sprawila i nadal sprawia,pomaga mi zrozumiec to, co jest niezrozumiale i osiagnac to co jest niemozliwe.Uczy tego co jest najpotrzebniejsze w walce z choroba a mianowicie WIARY w to, ze moze byc lepiej, ze to co mamy zalezy od nas samych i ze bez wiary walka o zycie ,ktora toczy kazdy z nas bez wyjatku czy ma raka czy problemy w zyciu osobistym itd nie ma sensu.
Uczę się żyć i wierzyc w to ze mam w sobie tyle sily,by dac rade zniesc chorobe,i zawalczyc o siebie.Staram sie zywic swoja glowe tylko pozytywnymi myslami.
Tak wiec postarajmy się sprawić by nasz umysł napełnił się dobrymi myslami i pokazmy rakowi gdzie jego miejsce(bo napewno nie jest one w nas) .
 
**************
 
Chcę pokazać Wam mój stary artykuł który napisałam w sierpniu Ewie..
Chciałabym opowiedzieć Wam o Niej gdyż jest ważna osobą w moim życiu..
Niech ten artykuł będzie wstępem do tego Kim jest EWA :)
 ***********
DOBREGO DNIA WAM I SOBIE ŻYCZĘ B.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz